Uruchomiona w kwietniu 2020 roku aplikacja ClubHouse, już 9 miesięcy później wyceniona została na kwotę 1 miliarda dolarów, gromadząc przy tym 2 miliony użytkowników. Co to jest ClubHouse, w jaki sposób można się zarejestrować oraz czy platforma jest tak fenomenalna, jak opisują ją influencerzy i media?
Elitarność, która kusi
Jest 2006 rok. Skype wprowadza usługę Skypecasts, polegającą na tworzeniu pokoi tematycznych, dostępną dla użytkowników z całego świata. Przebywać w nich może maksymalnie 100 osób, a rozmowa jest moderowana przez twórcę pokoju. Można tu posiedzieć i posłuchać, można również podzielić się swoimi przemyśleniami, dołączając do rozmowy. Ideą Skypecasts jest zdobywanie wiedzy, dzielenie się ciekawymi tematami oraz zawieranie nowych znajomości w sieci. Jednak już w 2008 roku twórcy komunikatora niespodziewanie likwidują usługę. Powód? Sposób korzystania z produktu i opinie użytkowników nie do końca spełniały standardy i oczekiwania twórców Skype, co można podsumować zdaniem: projekt wymknął się spod kontroli i powoli zatracał swoje pierwotne założenia.
Szybki przeskok o 7 lat do przodu. W 2015 powstaje Discord. Bezpłatna aplikacja, stworzona z myślą o graczach, służąca do rozmów głosowych i tworzenia pokoi tematycznych. W 5 lat rozrasta się do potężnej liczby użytkowników, a w dobie pandemii służy nawet do prowadzenia zajęć zdalnych w szkołach. Discord z czasem wychodzi znacznie poza swoje założenia i nie jest już tylko platformą dla gamerów. Spotkać tu można całą gamę osobowości i zainteresowań. Jest ogólnodostępny i bynajmniej nie zamierza kończyć działalności, jak to miało miejsce w przypadku Skypecasts.
W międzyczasie pojawia się wiele innych aplikacji, których główną ideą jest łączenie ludzi poprzez rozmowy głosowe. Mają jeden wspólny mianownik – są dostępne dla wszystkich. I to zostawia je w tyle za ClubHouse.
ClubHouse powstała w 2020 roku i jest platformą do prowadzenia rozmów głosowych na żywo, tworzenia pokoi tematycznych, biernego słuchania oraz zdobywania wiedzy i inspiracji. Pieczę nad każdym pokojem trzyma moderator. Jego rolą jest nadawanie statusu rozmówcy, czyli udzielanie głosu każdemu, kto zgłosi chęć dołączenia do rozmowy, a także wyciszanie użytkowników, którzy naruszają zasady lub nie wnoszą nic ciekawego do dyskusji. Aplikacja dostępna jest tylko dla użytkowników systemu iOS. Jakby tego było mało, by móc do niej dołączyć, trzeba dostać zaproszenie od kogoś znajomego. Każda osoba, będąca już aktywnym użytkownikiem ClubHouse, ma do dyspozycji… aż 2 zaproszenia.
Osobami korzystającymi z ClubHouse są między innymi Elon Musk, Oprah Winfrey, Mark Zuckerberg czy Drake. Tak znane osobistości i utrudniony dostęp do świata ClubHouse nadają aplikacji status elitarnej, prestiżowej i praktycznie niedostępnej dla przeciętnego Kowalskiego czy Smitha. Te aspekty bez wątpienia kuszą, rozbudzają ciekawość i powodują chęć dołączenia do grona „wtajemniczonych”.
Psychologiczny majstersztyk
W Piramidzie Potrzeb amerykańskiego psychologa Abrahama Maslowa na trzecim miejscu od podstawy figuruje potrzeba przynależności, a tuż nad nią potrzeba uznania. ClubHouse zdaje się zapewniać obie jednocześnie. Samo znajdowanie się w gronie użytkowników buduje w pewien sposób tożsamość społeczną, a elitarność, jaką cechuję dostęp do aplikacji i jej znani użytkownicy, tworzy w członkach poczucie wyjątkowości oraz zwiększa (przynajmniej chwilowo) poczucie satysfakcji. Posiadaniem aktywnego konta w ClubHouse można się po prostu pochwalić. Trzymając w ręku dwa złote bilety wejścia, można również poczuć odpowiedzialność za budowanie społeczności, poprzez staranne dobranie osób, które chce się do tej złotej komnaty wpuścić.
Twórcy aplikacji z Doliny Krzemowej, czyli Paul Davidson i Rohan Seth, doskonale wiedzieli, czym jest efekt FOMO (fear of missing out) i celowo nie wprowadzili funkcji archiwizacji rozmów z danych pokoi tematycznych. Taki zabieg nie tylko skłania użytkowników do bacznego śledzenia aplikacji i rozmów, które nie będą w przyszłości możliwe do odsłuchania, ale też do planowania czasu na zapowiedziane już czaty głosowe w kalendarzu eventowym.
To wszystko sprawia, że ClubHouse działa niczym magnes na nowych, zainteresowanych użytkowników, a efekt FOMO znacznie wydłuża czas przebywania w ekosystemie aplikacji osób już posiadających konto.
Nowy poziom mediów społecznościowych
Mogłoby się wydawać, że gdyby usunąć całą prestiżową otoczkę, stworzoną ze znanych osobistości, ograniczoną dostępność oraz brak archiwizacji budzący efekt FOMO, ClubHouse stanie się zwyczajnym medium służącym do rozmowy, zdobywania wiedzy i nawiązywania kontaktów niczym Discord, facebook, Instagram i tym podobne. Nic bardziej mylnego. ClubHouse nie daje możliwości przesyłania wiadomości tekstowych, dzielenia się zdjęciami lub video. To medium stricte głosowe, będące niczym podcast w czasie rzeczywistym, do którego można dołączyć kiedy tylko ma się na to ochotę (i kiedy moderator wyrazi zgodę na zabranie głosu). Do tego wszystkiego dodana jest personalizacja – każdy nowy użytkownik musi wybrać interesujące go tematy, poczynając od polityki, technologii, przez marketing i finanse, na kosmetykach, coachingu i muzyce kończąc. Im więcej informacji o zainteresowaniach użytkownika otrzyma aplikacja, tym więcej poleci pokoi tematycznych i osób do obserwowania w przyszłości. Same pokoje dzielą się na trzy rodzaje – otwarty (dla wszystkich), social (dla followersów założyciela pokoju) oraz zamknięty (dostępny tylko dla osób zaproszonych). Każdy użytkownik może tworzyć swoje własne pokoje.
Większej wartości aplikacji dodaje fakt, iż nie jest wytworem korporacji liczącej tysiące pracowników, a startupu liczącego… 10 osób. Przy tak niewielkiej liczbie twórców, może wydawać się, że w razie problemu spotkamy się z pomocą płynącą od samego twórcy aplikacji. Ponadto, budzi to poczucie bycia częścią rozwoju czegoś wielkiego, czegoś, co może zapisać się w swoistej digital-historii.
Efekt Elona – czyli wzrost ClubHouse i Club House Group
Jeszcze w maju 2020 aplikacja ClubHouse była gronem, które składało się raptem z 1500 użytkowników i była wyceniana na 100 mln USD. Pod koniec stycznia jej wartość wzrosła do 1 mld USD, a już na początku lutego ilość rejestracji aplikacji w urządzeniach z iOS wyniosła 3,6 mln. Na myśl nasuwa się pytanie – jak do tego doszło i co w przeciągu tych paru dni skłoniło tylu użytkowników do zarejestrowania się do ClubHouse? Otóż zadziałał Efekt Elona Muska, czyli współczesnego Króla Midasa, który wszystko, czegodotknie (o czym napisze na Twitterze), zamienia złoto (a raczej w szansę dla inwestorów z całego świata).
Jeden wpis o treści: On Clubhouse tonight at 10pm LA time na Twitterze założyciela Space X wystarczył, by nie tylko swój szczyt popularności osiągnęła aplikacja ClubHouse, ale również firma marketingowa i medialna z Chin o nazwie Club House Group. Chętni zysku inwestorzy błędnie zdecydowali się ulokować swoje pieniądze w akcje spółki zupełnie niepowiązanej z docelowym miejscem spotkania z Elonem Muskiem i skutkiem tego był wzrost akcji agencji o 117%.
Powracając do zapowiedzi z Twittera, 31 stycznia Musk spotkał się w ClubHouse z Vladem Tenevem, założycielem firmy Robinhood, a ich rozmowa była nie tylko słuchana w aplikacji przez tysiące użytkowników, ale również streamowana w wielu serwisach, wychodząc daleko po za ekosystem ClubHouse. Kolejnym kamieniem milowym w drodze na szczyt start-upu z Doliny Krzemowej, było zaproszenie Władimira Putina przez Elona Muska do korzystania z aplikacji. Przez te 2 zdarzenia, ale też przez promocję aplikacji przez celebrytów, obecnie pobrało ją już 10 milionów użytkowników, a pod koniec marca przewidywany jest wzrost pobrań o kolejny milion.
Potencjał marketingowy ClubHouse
Stale rosnący ClubHouse stał się smakowitym kąskiem dla marek, które szukają nowych placementów do promowania swoich produktów lub usług. Aplikacja daje możliwość zwiększenia świadomości o marce za pomocą przekazu tylko i wyłącznie głosowego. Osoby odpowiedzialne za komunikację z firm IT mogą podrzucać swoje rozwiązania w pokojach osób zainteresowanych technologią. Brandy kosmetyczne mogą promować swoje produkty, opowiadając o nich w pokojach beauty. ClubHouse to wymarzone miejsce na prowadzenie Buzz i Community Marketingu. Wystarczą tylko dobre umiejętności storytellingowe, perswazyjność i kompetencje do tworzenia owocnych dyskusji. Ponadto brak zdjęć, video i rozpraszaczy w prostym interfejsie aplikacji pomaga skupić się odbiorcom na rozmowie, a wraz z nią pobudzić wyobraźnię. Autentyczność konwersacji prowadzonych live może również pozytywnie wpłynąć na doświadczenia konsumentów. Sposobność swobodnej rozmowy pozwala rozwiewać ich wszelkie produktowe wątpliwości w czasie rzeczywistym, rozdawać kody rabatowe, a brak czatu uniemożliwia hejterom publikację anonimowych, nieprzychylnych komentarzy. W dodatku to przedstawiciel marki, jako moderator, trzyma pieczę nad torem rozmowy.
W przyszłości, wraz z aplikacją, social marketing ma szansę wkroczyć na nowy poziom, a teamy komunikacyjne zasilać swoje szeregi osobami na nowo utworzonych stanowiskach voice-sellerów.
Nie wszystko złoto…
Mimo, że ClubHouse to bez wątpienia powiew świeżości w mediach społecznościowych i potężny gracz na ryku, nie brak tu kontrowersji. Pierwszą z nich jest fakt, iż aplikacja nie posiada moderacji zewnętrznej. Tylko i wyłącznie host wewnętrzny jest odpowiedzialny za tematy poruszane w danym pokoju, a te mogą być, delikatnie mówiąc, niepokojące. Ponadto, naukowcy z Uniwersytetu Stanforda[1] wykazali, iż rozmowy prowadzone w aplikacji przepływały przez chińskie serwery i mogły być podsłuchiwane. A było co podsłuchiwać, ponieważ ClubHouse zgromadził sporą liczbę chińskich użytkowników, którzy poddawali się dyskusjom na tematy ocenzurowane w ich kraju. Skutkiem tego było zablokowanie platformy 8 lutego w całych Chinach, zaś sami twórcy aplikacji zapowiedzieli wprowadzenie mocnego szyfrowania danych.
Źródełko, które nosi nazwę „elitarność” również z dnia na dzień coraz mocniej wysycha. A staje się to za sprawą coraz większej liczby użytkowników. Problemem jest również powtarzalność informacji i prowadzenie One Man Show przez przedstawicieli marek, którzy duplikują to, co mówią na innych platformach społecznościowych, odbierając aplikacji jej innowacyjną, nastawioną na wymianę poglądów i pomysłów idee. Brak równowagi między swobodną rozmową, a wręcz nachalnym telemarketingiem próbującym sprzedać garnki, może zacząć nudzić i budzić frustrację wśród słuchaczy, bo przecież miała być Oprah, miał być Musk i Drake i ciekawe newsy ze świata.
Historia lubi zataczać koło, lecz nie musi
Sięgając wstecz do historii dodatku Skypecasts, który opierał się na idei kreatywnej dyskusji z ludźmi z całego świata, bez zewnętrznej moderacji, co spowodowało chaos i naruszanie zasad Skype, ClubHouse może również zamienić się w aplikację do zrzeszania się osób o niebezpiecznych lub społecznie szkodliwych poglądach i stać się miejscem nie do opanowania. Za parę, paręnaście miesięcy, może stracić również swoją ekskluzywność i status premium, a w konsekwencji przekształcić się w kolejny komunikator głosowy typu Discord.
Ale nie musi. Twórcy aplikacji już teraz zapowiadają rezygnację z ekskluzywności na rzecz takich możliwości biznesowych, jak subskrypcje lub płatne bilety „wstępu” na głosowe wydarzenia z udziałem inspirujących osobistości. Start-up również planuje udostępnienie aplikacji na urządzenia z systemem Android oraz inwestycje w narzędzia, które zwiększą bezpieczeństwo aplikacji i zapobiegną nadużyciom.
[1] https://www.business-standard.com/article/technology/clubhouse-may-be-leaking-user-data-to-chinese-govt-says-stanford-report-121021500196_1.html