Kryzysy są jak budziki. Tym razem głośno zadźwięczały przy uchu Facebooka. Pytanie, kogo ten budzik wyrwał ze snu?
Nie tylko Marka Zuckerberga (artykuł Michała Wąsowskiego na stronach Business Insidera). Pod wpływem kryzysu Cambridge Analytica przebudziły się miliony obywateli, którzy na własnej skórze mogli poczuć do czego beztrosko przekazywane dane mogą zostać użyte. W tym kontekście, kryzys ten ma nieoceniony efekt edukacyjny i miejmy nadzieję podniesie świadomość obywateli w kwestii ochrony ich kluczowych praw.
25 maja 2018 r. wchodzi w życie RODO – rozporządzenie, które ma uporządkować bałagan prawny wokół danych osobowych, które obecnie latają niczym barwne konfetti podczas dziecięcej imprezy urodzinowej. Od kilkunastu miesięcy media informują (z rosnącym natężeniem) o atutach i wadach rozporządzenia, przestrzegają przed jego złamaniem, kreślą scenariusze i analizują konkretne przypadki. Tak. RODO już jest w każdej lodówce. I co z tego? Czy świadomość obowiązków RODO wciąż nie jest ograniczona do wybranych?
I w tym przypadku kryzys Facebooka/Cambridge Analytica ma ogromne znaczenie dla upowszechnienia wiedzy w zakresie ochrony danych. Pięknie ilustruje konsekwencje, podaje jak na dłoni przykład naruszenia praw każdego obywatela. Działa jak sole trzeźwiące. Pytanie tylko, na jak długo? Analizując „cykl życia newsa” ma on swój pik, by potem błyskawicznie zostać wyparty przez kolejne przekazy. Dlatego tak istotna jest długofalowa komunikacja, która przetłumaczy zawiłości prawa na konkretne sytuacje, praktyki, zachowania. W efekcie będą mogły stać się elementem kultury bezpieczeństwa, w której powinien funkcjonować każdy z nas (naiwniak ????). Ale na to trzeba lat i pewnie jeszcze kilku podobnych budzików. Tak, kryzysy mogą być dobre.