To będzie bardzo ciekawy rok, który może przynieść duże zmiany i poważne przetasowania wśród największych graczy na globalnym rynku. Część z tych zmian nie dotknie Polski (przynajmniej nie w najbliższym czasie) jednak warto o nich wiedzieć już teraz. Wiadomo – najlepsi liderzy są trzy kroki przed konkurencją i planują swoje działania z kilkuletnim wyprzedzeniem.
Oto lista, naszym zdaniem, najciekawszych i najważniejszych rzeczy, które wydarzą się branży reklamowej oraz komunikacyjnej w 2019 roku.
Przełamanie duopolu Facebooka i Google’a
Chociaż bardziej trafnym określeniem będzie „zahamowanie” duopolu. Według danych eMarketera 56,6 procent globalnych wydatków na reklamę online w 2018 zebrał Google wraz z Facebookiem. Wszystko wskazuje na to, że w następnych latach ich udział całkowity w torcie reklamowym będzie powoli spadał. Nikomu nie trzeba przypominać jak potencjalnie niebezpieczne dla przeciętnego konsumenta są rynki zdominowane przez jednego czy dwóch graczy.
Problem w tym, że do owego zahamowania nie doprowadziły mniejsze sieci reklamy czy wydawcy. Wszystko dzieje się za sprawką Amazona, który wyniki wyszukiwania produktów w coraz mniejszym stopniu uzależnia od liczby ocen, recenzji i trafności, a w coraz większym od tego, czy ktoś zapłacił za wysokie miejsce w wynikach wyszukiwania na dane zapytanie produktowe. Porównując trzeci kwartał 2017 z analogicznym okresem w 2018 marki wydały na reklamę w Amazonie o 250 procent więcej. Nie trzeba nikogo przekonywać, jak dużo jest to przeskok.
Nie wolno nam jednak zapominać, że przychody zarówno Google’a jak i Facebooka ciągle rosną. Jednak ich kurczący się udział w całym rynku pokazuje, że marketerzy mają coraz więcej pieniędzy do wydania i rozglądają się za nowymi miejscami, w których mogą to zrobić.
Facebook w odwrocie?
Jeśli popatrzymy wyłącznie na kurs akcji imperium zbudowanego przez Marka Zuckerberga to wątpliwości nie powinniśmy mieć żadnych – 2019 rok będzie bardzo ciężki dla Facebooka. Gdy w lipcu jego akcje na giełdzie sięgnęły wartości blisko 220 dolarów, chyba nawet najwięksi pesymiści nie spodziewali się, ze za niespełna 6 miesięcy ich kurs spadnie o ponad 80 dolarów.
Z jednej strony Facebook to cały ekosystem aplikacji takich jak szybko rosnący Instagram, Messenger czy Whatsapp. Z drugiej wszystkie aplikacje za wyjątkiem tej ostatniej są ze sobą silnie powiązane poprzez system reklamowy i zbierane crossplatformowo dane na temat użytkowników.
Facebookowi nie udaje się też wprowadzić żadnej innowacji, a jego próby produkcji i sprzedaży hardware (VR czy smart speaker Portal) delikatnie mówiąc nie kończą się sukcesami.
Sam serwis też nie jest popularny wśród nastolatków, którzy zdecydowanie częściej wybierają Instagrama, Youtube’a czy Snapchata. To może się odbić Facebookowi czkawką za parę lat gdy ta grupa pójdzie do pracy i zacznie być grupą konsumencką o poważnej sile nabywczej.
Czy rozwój „stories” jako nowego formatu konsumpcji treści (wypierającego powoli newsfeed) i grup dyskusyjnych (zastępujących fan page’e) w dłuższej perspektywie czasu pozwolą Markowi Zuckerbergowi spać spokojnie? Zobaczymy.
Rozwój agencji public relations
Z łezką w oku wiele osób wspomina czasy wycinania z gazet publikacji i odbierania briefów faxem. Obecnie żyjemy w świecie, który wymaga od nas, jako pracowników agencji PR, zdecydowanie szerszej wiedzy i bardziej specjalistycznych umiejętności. Agencje public relations w swoich strukturach zatrudniają coraz częściej specjalistów od mediów społecznościowych, performance’u czy zespoły kreatywne. Te ostatnie mają za zadanie w kreatywny, nieszablonowy sposób podejść do pomysłów na komunikację z konsumentami. Konsumentami, którzy mają coraz mniej czasu w natłoku różnorodnych treści i komunikatów będących znakiem naszych czasów.
Na koniec dnia agencja public relations, taka jak Dfusion, przekształca się w agencję „full service” z… dodatkowymi (bardzo silnymi) kompetencjami w zakresie PR. Jest to naturalna droga dla klientów ponieważ zarówno reklama jak i działania w social media są przecież elementem relacji z otoczeniem.
Rozwój modeli płatnych subskrypcji treści
Już we wcześniejszych wpisach wspominaliśmy o zjawisku „content shock”. Dla przypomnienia jest to sytuacja, w której ogół społeczeństwa produkuje tak dużo treści, że nie jest w stanie ich skonsumować. Nie chcemy tracić czasu na przeskakiwanie po kanałach w telewizorze czy nawet szukanie nowych twórców na Youtubie. Wolimy oglądać to co wiemy, że nam się spodoba i będziemy mogli o tym porozmawiać ze znajomymi. I za tą oszczędność czasu jesteśmy skłonni zapłacić. Najlepszym tego przykładem jest Netflix ze 136 milionami osób, które płacą za dostęp do jego produkcji.
Najtańszy pakiet miesięczny Netflixa kosztuje tyle co bilet do kina. Czy zatem miesięczny dostęp do treści pisanych (artykuły, wywiady, raporty) nie powinien kosztować tyle co jeden egzemplarz na przykład Newsweeka? Oczywiście, że tak! I tą drogą poszedł New York Times dając dostęp do swojego contentu już za dolara tygodniowo. Właśnie tyle czytelnicy są w stanie zapłacić, żeby przeczytać wartościową treść, przygotowaną przez doświadczonego redaktora i bez wyskakujących zewsząd formatów reklamowych. Czy znajdzie się w Polsce odważny wydawca, który za złotówkę tygodniowo od użytkownika zdecyduje się na odrzucenie reklam? Oby.
::
Jakie są Twoje przewidywania jeśli chodzi o rok 2019? Co istotnego Twoim zdaniem wydarzy się w branży reklamowej, wydawniczej czy public relations? Czekamy na Twoje komentarze.
::
Szukasz inspiracji? Zobacz nasze nagrodzone kampanie!
Kliknij >> zwycieskiekampanie.pl