Mija godzina, a zapowiadają się kolejne dwie. Ściana prawie w całości zaklejona jest kolorowymi karteczkami. W dzbanku ostatnie krople kawy, a jedyne co masz w myślach to ile czasu marnujesz, a ile masz jeszcze do zrobienia. Pokój wypełniają krzyki tych ambitniejszych, którzy przeprowadzają między sobą konkurs pod tytułem „czyj pomysł jest lepszy”. Zamiast kreatywności pojawia się irytacja i rozdrażnienie. Czy powiedzenie „co dwie głowy, to nie jedna” oby na pewno jest prawdziwe?
Burza mózgów opiera się na jednym kluczowym założeniu: z dużej ilości spontanicznych pomysłów, co najmniej kilka będzie faktycznie dobrych. Według statystyk, 12-15% zgłaszanych rozwiązań odnajduję wartość praktyczną, a 2-3% klasyfikuje się do realizacji [1]. Założenie to zdecydowanie przekłada się na rzeczywistość. Brainstorming nie bez powodu zdobył tak wielkie zainteresowanie w przedsiębiorstwach na całym świecie.
Pokolenie millenialsów mocno ceni sobie rolę współpracy w firmie. Wystarczy tylko spojrzeć na to, jak obecnie wyglądają firmowe przestrzenie. By biuro było „na czasie” i spełniało wymogi employer brandingu, musi posiadać powierzchnie coworkingowe i pomieszczenia open space. Podstawą dobrze prosperujących biznesów, które wzbijają się w górę dzięki swojej kreatywności, jest bowiem teamwork.
Cumulonimbus na horyzoncie
Wbrew swojej popularności, grupowa współpraca coraz częściej przynosi więcej szkód niż korzyści [2]. Z jakiego powodu z wielu mózgowych burz nic nie wynika? Dlaczego ich uczestnicy mają poczucie straty czasu? Czy da się wyróżnić 5 czynników, które sprawiają, że brainstorming rujnuje kreatywność zespołu?
- Jest za miło – czyli podstawowy problem nieśmiałych charakterów. Paradoksalnie, burze są często za „spokojne” lub za „delikatne”. Członkowie dyskusji, nierzadko z obawy przed oceną ze strony innych, wstydzą się powiedzieć, co tak naprawdę mają na myśli. Stereotypowe parsknięcia śmiechem, komentarze przechodzące głuchym telefonem i wymowne spojrzenia zdziałały na tym polu swoje.
- Nie przemęczam się, ktoś to zrobi za mnie – według badań [3], poszczególne jednostki są w stanie wpaść na więcej kreatywnych pomysłów na osobności, niż w grupie. Duże grono „zaburza” twórcze myślenie i sprawia, że mniej się angażujemy – bo ktoś na pewno wymyśli coś lepszego niż my.
- W grupie raźniej? – niekoniecznie. To, co sprawia, że brainstorming jest częstym „niewypałem” to fakt, iż nie każdy członek zespołu otrzymuje swoją szanse udziału. Często wysłuchuje się tych najgłośniejszych czy najbardziej przebojowych osób, a reszta pozostaje w cieniu.
- Tendencja równania poziomu – druga strona medalu. Czasami te najbardziej kreatywne jednostki, które charakteryzują nieograniczone wodze wyobraźni, czują się przytłumione przez nieco bardziej spokojną grupę, w której się znajdują. Są ograniczone, mają poczucie, że w porównaniu z innymi pomysłami, te proponowane przez nich są zbyt szalone, za bardzo wybuchowe, więc starają się sprowadzić swoją kreatywność do niższego poziomu.
- Zamknijmy się w jednym pokoju i wszyscy na siebie pokrzyczmy – czyli jak NIE komunikować się podczas burzy mózgów. Brak ładu i składu w zespołowej rozmowie to gwóźdź do trumny. Bez wyznaczonego lidera, dobrego podziału na role i jasno określonych zasad, łatwo zamienić brainstorming w burzę z piorunami. Pamiętajcie też, jak ważne jest żeby jedna osoba robiła notatki i podsumowała spotkanie :)
Co sprawia, że nasze firmowe burze zawsze działają?
Lata doświadczenia pozwoliły nam na wypracowanie własnych, nieszablonowych metod przeprowadzania firmowych burz. Na potrzeby tego artykułu zwołaliśmy brainstorming o brainstormingu i wytypowaliśmy 5 sposobów, które od dawna pomagają nam w tworzeniu efektywnych zespołowych spotkań.
- Cisza przed burzą? Nie u nas. Zawsze najpierw przygotowujemy techniczne zaplecze. Zaczynamy od wysłania maila do zespołu, w jakim chcemy pracować. Określamy czas i miejsce spotkania, tak by każdy zainteresowany mógł w nim uczestniczyć. Przygotowujemy research pod temat, o którym będziemy dyskutować i analizujemy otrzymany brief/temat/zagadnienie, z którym będziemy się mierzyć. Dzięki temu, do burzy mózgów jesteśmy zawsze odpowiednio przygotowani.
- Rozluźniamy atmosferę. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy przekonaliśmy się, jak ważną rolę może odgrywać np. „zespołowy słoik sucharów”. Okazuje się, że chociażby jeden żart dziennie pozytywnie wpływa na atmosferę w zespole i znacznie pobudza jego kreatywność. Dzięki niemu, na chwilę odrywamy się od nakładu poważnych spraw i rozpoczynamy każdy brainstorming z dobrym humorem.
- Tu i tam. Dobrze od czasu do czasu zmienić lokalizację spotkań. Brainstormingu nie trzeba przeprowadzać wyłącznie w zamkniętych salkach konferencyjnych. Dyskutować można przecież np. w pobliskiej kawiarni – w końcu najlepsze rozmowy toczą się zawsze na miękkiej kanapie z filiżanką kawy w ręku.
- Lepiej dmuchać na zimne. Do każdej burzy mózgów staramy się dobrać jedną osobę, która stanie w kontrze do naszych pomysłów (oczywiście na późniejszym etapie spotkania, kiedy tworzymy już strategie). To pozwala nam przeanalizować projekt pod każdym kątem i upewnić się, że wszystkie ważne aspekty zostały przez nas wzięte pod uwagę.
- Walczymy z wiatrakami. Podważanie pomysłów często wyzwala w nas także wolę walki. Lubimy ich bronić i omawiać ponownie – to z kolei powoduje zwiększenie udziału pozostałych uczestników. W ten sposób, z pomysłu, który ktoś próbował odrzucić, rośnie jeszcze większe, lepsze rozwiązanie.