W historii współczesnej popkultury są co najmniej cztery ważne numery 5. Pierwszy – zamknięty w niewielkim flakoniku – przyjemnie drażni nasze nozdrza. Drugi, autorstwa Kurta V. zajmuje doczesne miejsce na liście najważniejszych lektur wszechczasów. Wprowadza nas w trudny, ale i pasjonujący świat literatury antywojennej. Trzeci wybrzmiewa w uszach. To skomponowany w połowie XX wieku na nutę mambo przebój, który zyskał nowe życie pod koniec lat 90-tych.
Czwarty to obraz, utrzymujący się przez niemal 5 lat – dokładnie od maja 2006 do kwietnia 2011 roku - na topie listy najdroższych. Namalowany przez Jacksona Pollocka No. 5, 1948. Fani kina dodaliby oczywiście jeszcze hit Luca Bessona, któremu pozwólmy tymczasowo zamknąć to zestawienie.
Wracając na moment do Pollocka. Patrząc dzisiaj na „gęste gniazdo ptaków”[1], możemy zastanawiać się nad pytaniem o wartość sztuki, jej cel w naszym życiu czy miejsce na kartach historii. Przeglądając kilka dni temu raport dotyczący elementów, które wpływają na kolekcjonowanie sztuki, natrafiłem na ciekawe wnioski.
Oczywiście każdy potencjalny kolekcjoner kieruje się innymi czynnikami przy podejmowaniu decyzji o nabyciu dzieła. Jednak jednym ze wspólnych – i jednocześnie najwyżej pozycjonowanych – jest poszukiwanie inspiracji.
Hierarchia potrzeb Basquiata, czyli pasja przed inwestycją
Kolekcjonerzy zostali poproszeni przez autorów badania o uszeregowanie głównych powodów, dla których kupują sztukę, a także czynników motywujących ich decyzje dotyczące poszczególnych dzieł. Oczywiście kwestie estetyczne są na pierwszym miejscu, co potwierdza 78% oddanych głosów. Ale druga najliczniejsza grupa, bo aż 67% respondentów, przyznała, że kupowanie sztuki jest źródłem inspiracji w ich codziennym życiu.
Z raportu jasno wynika, że czynnikiem napędzającym kolekcjonerów jest pasja. Estetyka dzieła, kryjąca się za nim historia czy właśnie czynnik inspirujący znacząco wyprzedziły takie kwestie jak sztuka rozumiana jako inwestycja, czy motywatory społeczne – choćby to, jaka galeria sprzedaje daną pracę.
Dlaczego w ogóle piszę o tym na blogu poświęconym komunikacji?
Nasza codzienność to nie tylko briefy dla prezesów, odpowiedzi na pytania mediów, czy wodospady słów w postaci kolejnych tekstów o kluczowych dla rynku nowościach, zmianach w biznesie, czy trendach, które ukształtują rynek J Codzienność PR-owca to także setki pomysłów, z których te najlepsze mają niekiedy szansę ujrzeć światło dzienne w postaci realizowanych kampanii. Szeroko rozumiana inspiracja, i jej nieustanne poszukiwania, są więc niezbędne. Flirt ze sztuką w różnych jej odsłonach jest oczywiście jednym z takich przykładów, ale – zwłaszcza we wszechobecnej kulturze remiksu – bardzo przyjemnym.
Nasza przygoda z historią sztuki w kampanii dla Microsoft wyglądała tak.
Mariaż sztuki z innymi obszarami działalności ludzkiej jest coraz szerszy. Nowości z frontu i ceny, jakie osiągają kolejne dzieła, zajmują pierwsze miejsca w coraz to nowych mediach. Naturalnie de gustibus non est disputandum, jednak patrząc, w jakim kierunku zmierzamy jako ludzkość i gdzie powinna skupiać się nasza uwaga, dlaczego nie mielibyśmy na chwilę skierować jej w kierunku czystej przyjemności, jaką jest obcowanie ze Sztuką?
Cały raport jest natomiast dostępny tutaj Artsy.net: The Online Art Collector Report 2019
[1] Z uwagi na zastosowane brązy i żółcienie oraz odcień płyty pilśniowej, na której powstał obraz, wiele osób do dzisiaj porównuje go do ptasiego gniazda. Źródło: Jackson Pollock No. 5